Facebook

piątek, 30 października 2015

Jedz, pij, kochaj (siebie). Paryski szyk - przewodnik po przewodnikach, cz. II

Dzisiaj zapraszam Was na kolejną część mojego przewodnika po przewodnikach nt. paryskiego stylu:) 
W tej części będzie przede wszystkim gastronomicznie - dowiecie się jak jedząc, pijąc i nie odmawiając sobie niczego, uzyskać i utrzymać szczupłą, charakterystyczną dla szykownych paryżanek, sylwetkę:)
Na deser będzie też coś dla ducha.


„Francuzki nie tyją. Sekret jedzenia dla przyjemności.”,  
autorka: Mireille Guiliano.



Początkowo książki tej miało nie być w moim zestawieniu, bo zaginęła mi gdzieś w ferworze ostatnich przeprowadzek i trochę też o niej zapomniałam. Na szczęście odnalazłam ją robiąc niedawno porządki w piwnicy i z przyjemnością zaczytałam się w niej ponownie.

Książka została wydana w 2005 roku i to było tak naprawdę pierwsze opracowanie nt. francuskiego stylu życia, po które świadomie sięgnęłam. Jak widać, temat ten frapował mnie już 10 lat temuJ
Jest to książka inna od poprzednio przeze mnie omawianych – przede wszystkim dlatego, że ma treść, nie bazuje na hasłowo-obrazkowej formie, tylko jest porządnie, wyczerpująco, ze swadą i dużym poczuciem humoru napisana. Naprawdę, z wielką przyjemnością się ją czyta .

No i dotyczy też przyjemności – przyjemności życiowych. Autorka zdradza nam jak w lekki, łatwy i przyjemny sposób Francuzki dbają o utrzymanie szczupłej sylwetki.. Brzmi to  jak zaprzeczenie - niewiarygodnie i abstrakcyjnie, ale czytając książkę, przekonacie się, że podstawą jest tu sensowne myślenie, dokonywanie właściwych wyborów, zdrowy egoizm i przeświadczenie, że zasługujemy na to, co najlepsze.

A umieszczam ją w moim cyklu, dlatego że  odpowiednio dobrane ubrania i właściwa pielęgnacja to jedno, ale bez dobrej sylwetki i poczucia zadowolenia z samej siebie, nie uzyskamy efektu szykownej, pewnej siebie „paryżanki” - z błyskiem w oku i wewnętrznym blaskiem:)

Jedz, pij, chudnij..

poniedziałek, 19 października 2015

Jak pozbyć się zaskórników - rewelacyjny kosmetyk!

Dzisiaj mam dla Was prawdziwą petardę - rewelacyjny (i rewolucyjny) kosmetyk, który zlikwidował problem, z jakim borykałam się właściwie przez całe dorosłe życie.
Chodzi o zaskórniki - nie jest to temat specjalnie elegancki i glamour, ale istnieje jak najbardziej realnie, walczy z nimi prawie każda z nas i jest to walka bardzo nierówna, ponieważ pozbyć się zaskórników jest baaardzo trudno.. Właściwie, na pewnym etapie stwierdziłam już, że po prostu nie da się ich trwale usunąć i że niestety trzeba się będzie do nich przyzwyczaić..
Tak więc, kiedy znalazłam rozwiązanie, swój kosmetyczny skarb, to nie będę jak ten Gollum, tylko się nim z Wami podzielę:).

Zacznijmy od tego, że mam cerę mieszaną, z dużą tendencją do przetłuszczania się, która z biegiem lat niestety nie zmieniła właściwości.. Ma ona swoje zalety, bo wolniej się starzeje, ale jest bardzo upierdliwa w pielęgnacji. Trzeba uważać na kosmetyki, których się używa, żeby jej dodatkowo nie przetłuścić, a jednocześnie różne matujące specyfiki, przeznaczone do pielęgnacji właśnie tego typu skóry, często ją przesuszają. Nawet jeśli udało mi się znaleźć jakiś kosmetyk, który był w sam raz i generalnie skóra wyglądała ok, to pozostawał jeszcze problem zaskórników, które pojawiały się zawsze, czegokolwiek bym nie użyła.


(PRAWIE) POLEGŁAM W WALCE..


Oczywiście, wypróbowałam chyba wszystkich sposobów na ich usunięcie - przeróżne peelingi, czyszczenie twarzy szczoteczką, maseczki oczyszczające, różne żele ściągające, sera (liczba mnoga od serum;)), tradycyjne, manualne oczyszczanie (poprzedzone parówką) również, i nawet jeśli efekt był - to chwilowy, za dzień, dwa już miałam znienawidzone czarne kropki z powrotem.
Nie mówiąc o tym,  ile kasy wydawałam swego czasu na te różne sera i specyfiki z niższych i wyższych półek - byłam przekonana, że co jak co, ale one to już na pewno powinny zadziałać.. Owszem, może i działały, ale powierzchownie, na zasadzie ściągnięcia skóry i zamaskowania problemu. Czasem skóra z nosa schodziła, a zaskórniki zostawały:)


Na szczęście, niedawno siostra przywiozła mi z wakacji w Maroku CZARNE MYDŁO (savon noir), które okazało się prawdziwym objawieniem i zbawieniem dla mojej cery.

Na początku nie miałam zupełnie pojęcia co to za specyfik, ale szybko poczytałam sobie w necie, zaczęłam i używać - no i rewelacja!:)


CZARNE MYDŁO Z MAROKA - co to jest?

Okazało się, że marokańskie czarne mydło to tradycyjny, całkowicie naturalny specyfik zrobiony ze zmiażdżonych, zmacerowanych czarnych oliwek, z dodatkiem oliwy z oliwek. Z wyglądu przypomina smar samochodowy, zapach też ma dość specyficzny, ale mnie on w niczym nie przeszkadza - pachnie po prostu tym, z czego jest zrobione i to jest super.


czwartek, 15 października 2015

Dwa proste koktajle na wzmocnienie odporności

Zimno, coraz zimniej, więc spieszę z postem o dwóch prostych koktajlach świetnie podnoszących odporność.
Jako matka 7-latki doskonale wiem, jak uciążliwe są wiecznie nawracające infekcje. Zazwyczaj najpierw łapie je dziecko w szkole, a potem oczywiście po kolei choruje cały dom. Po wyleczeniu jednej infekcji (nie daj Boże antybiotykami – bo infekcja wirusowa najczęściej przechodzi w bakteryjną) dziecko jest osłabione, za chwilę łapie kolejną, pojawiają się zaległości w szkole, niemożność normalnej pracy, a w skrajnych przypadkach poczucie beznadziei i wyobcowania z normalnego życia..

Żeby tego uniknąć, postanowiłam w tym roku wspomagać się naturalnymi metodami podnoszącymi  odporność i ogólną kondycję organizmu – a nuż zadziałają? Na pewno jednak nie zaszkodząJ
Oczywiście musiały to być metody proste w przygotowaniu, z łatwo dostępnych składników i w miarę smaczne, tak żebym mogła je podawać również Idze (żadna cebula i czosnek niestety nie wchodzą w grę).

Postawiłam więc na zdrowe, łatwe w przygotowaniu  koktajle.



Koktajl z natki pietruszki i kiwi

Do przygotowania  pierwszego z nich potrzebować będziemy pęczka natki pietruszki, jednego kiwi i pół banana (oczywiście może być więcej, jeżeli napój ma być słodszy).

Natka pietruszki jest bardzo cenną zieleniną, bo posiada cztery razy więcej witaminy C niż owoce cytrusowe, a witamina ta odpowiada przecież za nasze dobre samopoczucie, odporność i broni nas przed łapaniem infekcji.
Natka pietruszki jest również bogatym źródłem żelaza, którego niedobór czyni spustoszenie w naszym organizmie. Regularnie jedzona pomoże w walce z anemią.
Oprócz tego, w pietruszce znajdziemy też magnez,  potas, wapń, prowitaminę A (m.in. wzmacnia wzrok), PP (wzmacnia układ nerwowy i funkcjonowanie tarczycy), K i witaminy z grupy B.
Natka pietruszki należy również do ziół oczyszczających nerki i drogi moczowe, usuwa nadmiar wody z organizmu.

And the last, but not least - zawiera chlorofil, który nazywany jest płynną energią słoneczną (regularne picie drinków chlorofilowych może nadać naszej skórze lekko oliwkowy odcień). Chlorofil oczyszcza organizm, zawiera też przeciwutleniacze, które razem z witaminą C powyłapują wolne rodniki i sprawią ze będziemy dłużej młode, poprawi się jędrność naszej skóry, cera nabierze świeżości i blasku. Tak więc koktajl pietruszkowy to specyfik nie tylko zdrowotny, ale i mega upiększającyJ

Kolejny składnik koktajlu to kiwi - prawdziwa bomba witaminowa, zwiera również mnóstwo witaminy C, bogactwo potasu, i całą listę innych witamin, wpływa oczyszczająco na organizm, łagodząco na kaszel. Im więcej spożywanych owoców kiwi, tym mniej problemów z układem oddechowym.

Tak więc koktajl z natki pietruszki i kiwi to czyste zdrowie w płynie. Banan też ma oczywiście swoje dobre strony, ale tu pełni raczej rolę poprawiacza smaku. Zamiast niego można dodać jakiś inny słodki owoc (np. dojrzałą brzoskwinię, figę, czy suszone daktyle).
Taki koktajl jest całkiem niezły w smaku, pije go nawet moje dziecko, ale dla niej oficjalna wersja głosi, że to koktajl z kiwi i bananaJ Świadomości pietruszki raczej by nie przełknęła;)

Koktajl przygotowuję w zamykanym blenderze (chyba nie mogłabym już bez niego żyćJ). Miksuje on bardzo dokładnie, nie zostawia żadnych grudek i glutów - koktajl ma potem aksamitną konsystencję i pije się go z przyjemnością. No i co też bardzo ważne – podczas przygotowań nie zachlapujemy kuchni na zielonoJ

A przygotowanie naszego zielonego napoju wygląda tak:
Na początek odcinamy zgrubiałe końcówki natki, potem myjemy ją dokładnie, otrząsamy z wody i „upychamy” w blenderze – jeżeli nie zmieści się na raz, to oczywiście miksujemy partiami, dokładając kolejne gałązki do zmiksowanej masy.  Jeśli mamy jakiś duży pęczek i nie zużyjemy całego, to resztę pietruszki (najlepiej jeszcze wilgotnej) wkładamy do zamykanego pojemnika i w ten sposób przechowujemy w lodówce nawet do 2 dni.


niedziela, 11 października 2015

Paryski szyk - przewodnik po przewodnikach, cz. I

We wcześniejszym wpisie o "Magii sprzątania" pisałam o tym , że nie cierpię poradników.. To się zaczyna pomału zmieniać, muszę się jednak przyznać, że od zawsze uwielbiałam czytać wszelkiej maści poradniki, podręczniki tudzież przewodniki po paryskim stylu.
Fascynuje mnie zarówno ten osłabiony paryski "chic", jaki i ogólnie rzecz biorąc francuski styl życia. Ostatnio na naszym rynku pojawiło się dosyć sporo takich podręczników, a ja kolekcjonuję i czytam je z przyjemnością (to taka moja mała "wewnętrzna emigracja"). Mam więc ogólne rozeznanie "w temacie" i pomyślałam sobie, że napiszę dla Was coś na kształt przewodnika po tych przewodnikach, tak żebyście wiedziały, czego możecie się po nich spodziewać. 


Nie będą to jakieś szczegółowe recenzje poszczególnych pozycji, raczej ogólne ich omówienie, przybliżenie formy, treści, tego na co konkretny poradnik kładzie nacisk (ogólne określenie czym jest "paryski szyk", czy bardziej budowanie własnego stylu w tych ramach, pielęgnacja urody, czy celebrowanie życia po francusku, itd.) oraz tego co mnie najbardziej ujęło w danej pozycji i na ile jest ona przydatna w tworzeniu własnego paryskiego "state of mind"

Początkowo chciałam to wszystko umieścić w jednym wpisie, ale niestety moja grafomania sprawia, że byłby to bardzo dłuuugi wpis, więc lepiej będzie, jeśli podzielę go na trzy części. Dziś część pierwsza:)




Na pierwszy ogień idzie:


„Paryski szyk. Podręcznik stylu Ines de la Fressange”.


Jak wskazuje tytuł, autorką jest Ines de la Fressange właśnie  - pochodząca z arystokratycznej rodziny, niekwestionowana ikona paryskiego stylu (chociaż urodzona w Saint Tropez).
W latach 80-tych była jedną z najbardziej rozpoznawalnych modelek świata, jako pierwsza podpisała ekskluzywny kontrakt z marką Chanel i wkrótce stała się ambasadorką tego domu mody. Pod koniec lat 80-tych stała się również symbolem Francji, ponieważ „użyczyła” swojej twarzy Mariannie, symbolowi Republiki. To jednak nie spodobało się Karlowi Lagerfeldowi, który stwierdził, że „nie będzie ubierał pomników”  i ich drogi się rozeszły. Obecnie Ines jest przedstawicielką innej słynnej francuskiej marki - Roger Vivier, rozwija również swój własny biznes.

Książka jest bardzo ładnie wydana,  na świetnym gatunkowo papierze, jest też pięknie zilustrowana – zdjęciami fantastycznych stylizacji  i dowcipnymi rysunkami autorstwa samej Ines.
Podręcznik ten pojawił się jako jeden z pierwszych na naszym rynku, zanim to całe szaleństwo na punkcie paryskiego szyku rozpętało się na dobre (głównie za sprawą „Lekcji Madame Chic”, o których później) i pewnie również  dlatego wywarł na mnie spore wrażenie.

sobota, 3 października 2015

Twoje dziecko pokocha owsiankę!

O zaletach owsianki pisałam już we wcześniejszym poście, sama oczywiście korzystam z jej dobrodziejstw, dlatego ubolewałam bardzo, że moje dziecko nienawidzi owsianki.. Popróbowała parę razy, ale skończyło się to jednym wielkim "bleee..." Później, na wspomnienie o owsiance, miała prawie łzy w oczach, więc właściwie odpuściłam temat.. 
Nie dawało mi to jednak spokoju, bo wiadomo, dla swoich dzieci chcemy jak najlepiej, zwłaszcza w kwestii żywienia, a przecież zdrowej owsianki nie da się raczej niczym zastąpić..

W końcu jednak powiedziałam "basta"! Pomyślałam trochę, pokombinowałam i opracowałam deserową wersję owsianki, którą Iga zjada, aż jej się uszy trzęsą i nawet domaga się dokładki:)
Deserowa wersja jest oczywiście na słodko, ale nie ma w niej grama cukru, są za to owoce, miód i inne zdrowe produkty. 
Dzisiaj dzielę się z Wami moimi tajnymi (do tej pory) przepisami:)


Do przygotowania zdrowej i pysznej owsianki (a właściwie musu, czy też budyniu owsiankowego) potrzebne będą:
- cztery łyżki płatków owsianych
- średniej wielkości brzoskwinia (albo inny owoc - nektarynka, gruszka, jabłko..)
- pół banana
- pół cytryny
- garść migdałów
- łyżeczka siemienia lnianego
- trochę miodu


Sposób przygotowania:
- płatki owsiane zalewamy przegotowaną wodą i zostawiamy na ok. 15 min żeby rozmiękły (albo nawet na całą noc, żeby rano mieć od razu gotowe)

- do rozmoczonych płatków dodajemy trochę soku z cytryny, mieszamy