Facebook

niedziela, 11 października 2015

Paryski szyk - przewodnik po przewodnikach, cz. I

We wcześniejszym wpisie o "Magii sprzątania" pisałam o tym , że nie cierpię poradników.. To się zaczyna pomału zmieniać, muszę się jednak przyznać, że od zawsze uwielbiałam czytać wszelkiej maści poradniki, podręczniki tudzież przewodniki po paryskim stylu.
Fascynuje mnie zarówno ten osłabiony paryski "chic", jaki i ogólnie rzecz biorąc francuski styl życia. Ostatnio na naszym rynku pojawiło się dosyć sporo takich podręczników, a ja kolekcjonuję i czytam je z przyjemnością (to taka moja mała "wewnętrzna emigracja"). Mam więc ogólne rozeznanie "w temacie" i pomyślałam sobie, że napiszę dla Was coś na kształt przewodnika po tych przewodnikach, tak żebyście wiedziały, czego możecie się po nich spodziewać. 


Nie będą to jakieś szczegółowe recenzje poszczególnych pozycji, raczej ogólne ich omówienie, przybliżenie formy, treści, tego na co konkretny poradnik kładzie nacisk (ogólne określenie czym jest "paryski szyk", czy bardziej budowanie własnego stylu w tych ramach, pielęgnacja urody, czy celebrowanie życia po francusku, itd.) oraz tego co mnie najbardziej ujęło w danej pozycji i na ile jest ona przydatna w tworzeniu własnego paryskiego "state of mind"

Początkowo chciałam to wszystko umieścić w jednym wpisie, ale niestety moja grafomania sprawia, że byłby to bardzo dłuuugi wpis, więc lepiej będzie, jeśli podzielę go na trzy części. Dziś część pierwsza:)




Na pierwszy ogień idzie:


„Paryski szyk. Podręcznik stylu Ines de la Fressange”.


Jak wskazuje tytuł, autorką jest Ines de la Fressange właśnie  - pochodząca z arystokratycznej rodziny, niekwestionowana ikona paryskiego stylu (chociaż urodzona w Saint Tropez).
W latach 80-tych była jedną z najbardziej rozpoznawalnych modelek świata, jako pierwsza podpisała ekskluzywny kontrakt z marką Chanel i wkrótce stała się ambasadorką tego domu mody. Pod koniec lat 80-tych stała się również symbolem Francji, ponieważ „użyczyła” swojej twarzy Mariannie, symbolowi Republiki. To jednak nie spodobało się Karlowi Lagerfeldowi, który stwierdził, że „nie będzie ubierał pomników”  i ich drogi się rozeszły. Obecnie Ines jest przedstawicielką innej słynnej francuskiej marki - Roger Vivier, rozwija również swój własny biznes.

Książka jest bardzo ładnie wydana,  na świetnym gatunkowo papierze, jest też pięknie zilustrowana – zdjęciami fantastycznych stylizacji  i dowcipnymi rysunkami autorstwa samej Ines.
Podręcznik ten pojawił się jako jeden z pierwszych na naszym rynku, zanim to całe szaleństwo na punkcie paryskiego szyku rozpętało się na dobre (głównie za sprawą „Lekcji Madame Chic”, o których później) i pewnie również  dlatego wywarł na mnie spore wrażenie.


Fragment książki

Treści jednak nie ma w nim przesadnie wiele (jeśli patrzeć na to od strony ilościowej), jest to raczej taki zbiór porad i „zasad-nie-zasad”, często w formie list, fiszek, czy opisów do fotografii. Tak lekka, urozmaicona, trochę naiwna forma, przekazuje jednak wiele „najprawdziwszych prawd”.
Najciekawsza okazała się dla mnie pierwsza część książki, gdzie Ines rozpracowuje kod DNA paryskiego szyku - bo jakoś tak się złożyło, że potwierdziła tam sprawy, które intuicyjnie przeczuwałam i nieśmiało praktykowałam, ale nie do końca byłam pewna, czy idę w dobrym kierunku:)

Otóż potwierdziła, że współczesny paryski szyk leży gdzieś pomiędzy sztywnymi mieszczańskimi zasadami (panie w perłach i  kostiumikach od Chanel) a rockandrollowym buntem i polega generalnie na mieszaniu szyków. Że do największych faux pas możemy zaliczyć ubranie się od stóp do głów w jednym, bardzo określonym stylu - tak od A do Z, nie daj Boże w jakiś komplet, bez żadnego niedopowiedzenia, przełamania, oddechu.

Jest to po pierwsze pójście na łatwiznę, może świadczyć o barku wyobraźni modowej i jest mało rozwijające, ale przede wszystkim zabiera nam całą zabawę modą - radość próbowania różnych kombinacji, łączenia pozornie niepasujących elementów, tak żeby niespodziewanie otrzymać świetny, zaskakujący efekt.
Moda powinna być zabawą, zaskoczeniem, ciekawością nowych połączeń, poszukiwaniem mniej znanych, niszowych marek, chęcią łączenia starego z nowym, taniego z drogim, zwiewnej sukienki z formalną marynarką..  Nie można podchodzić do niej zbyt poważnie, bo to nie jest chic!:)

Paryski szyk to też łączenie pierwiastków kobiecych z męskimi, militarnymi, noszenie brylantów do dżinsów, sztucznej biżuterii do małej czarnej, parki do sukienki w kwiaty. To zabawa w łączenie klasycznych, bazowych ubrań z bardziej ekstrawaganckimi, w stylu boho, czy orientalnym.

Ilustracje pochodzą z książki "Paryski szyk. Podręcznik stylu Ines de la Fressange".

Wynika z tego, że paryski szyk wg Ines de la Fressagne to przede wszystkim wolność i dowolność. Żadna rasowa Francuzka, jak pisze, nie będzie niewolnicą metek (już nie mówiąc o ich eksponowaniu), czy trendów, z daleka będzie też omijać wszelkie sezonowe must have’y. Będzie chodziła własnymi modowymi drogami i zamiast na torbę, którą nosi co druga fashionistka, postawi na perełkę vintage.

To są właśnie takie „zasady – nie zasady”, które oddają ducha paryskiego stylu. To wszystko jest podane w bardzo przejrzysty, lekki i dowcipny sposób, bogato zilustrowane przykładami, zdjęciami i rysunkami.
Oczywiście, są jednak i pewne „zasady-zasady”:), o których Ines też pisze: po pierwsze ubranie musi pasować do nas i naszej osobowości. Po drugie – musi pasować do okazji i nie może być przesadzone, a po trzecie – zanim cokolwiek na siebie założymy, musimy najpierw zadbać o sylwetkę, cerę i włosy. O tym jest mowa w dalszych rozdziałach książki. Autorka punktuje też najczęściej popełniane błędy makijażowe i oczywiście stwierdza, że najlepszy jest le ‘no make up look’ (też o nim co nieco pisałam:))

Na koniec znajdziemy wiele cennych porad, gdzie w Paryżu najlepiej udać się na zakupy, żeby było oryginalnie i nie masowo. Autorka podaje swoje tajne adresy małych butików (również vintage!)  z piękną i niebanalną biżuterią, ciuchami, torebkami, butami i najlepszych jej zdaniem, paryskich restauracji, barów, kafejek, bo żadna Francuzka nie odpuści sobie dobrego lunchu:)

Podsumowując – mimo pewniej naiwności w formie, podręcznik ten jest dla mnie niekwestionowanym wyznacznikiem współczesnego paryskiego stylu. Ubrał w słowa i opisał to co w zasadzie zawsze mi w duszy grało i podpowiadała intuicja, ale nie do końca byłam pewna w wyrażaniu tego na zewnątrz. Teraz już można dalej zgłębiać temat, ale co ważniejsze – praktykować!:)

To jeszcze trochę inspirujących zdjęć samej autorki podręcznika - Ines de la Fressange:






A do praktykowania bardzo polecam bardzo kolejny podręcznik zatytułowany po prostu: 

„Francuski szyk!” z podtytułem „Zostań własną stylistką”,
I. Thomas, F.Veysset.


Jego autorki to doświadczona stylistka i dziennikarka, doradzająca kobietom jak cieszyć się modą, nie ulegając ślepo trendom oraz fotografka mody ulicznej Paryża.

Ta pozycja jest u nas stosunkowo mało znana, nie było takiego szaleństwa na jej punkcie, jak choćby w przypadku „Lekcji Madame Chic”, czy (przereklamowanej moim zdaniem) „Bądź Paryżanką gdziekolwiek jesteś”. A szkoda, bo bardzo wiele wnosi do tematu, świetnie rozwija tezy zawarte w podręczniku Ines de la Fressange, a jej przesłanie można ująć w zdaniu „Znajdź swój własny, paryski styl”:)

Książka też jest fantastycznie wydana, na świetnej jakości papierze, ale jej największym atutem są zdjęcia, mnóstwo przepięknych, mega inspirujących fotografii. Są na nich  prawdziwe mieszkanki Paryża, w różnym wieku, o różnych zawodach (projektantki, dziennikarki, właścicielki butików, aktorki, pracownica muzeum) i o bardzo różnych stylach. Łączy je jednak posiadanie tego „czegoś”, tego trudno uchwytnego pierwiastka paryskiej elegancji.

Zdjęcia pochodzą z podręcznika "Francuski szyk!".

W pierwszej części książki autorki podejmują jednak próbę zdefiniowania nieuchwytnego. Oprócz ich własnych rozważań, w książce są tez wywiady z przedstawicielami świata mody – mniej lub bardziej znanymi projektantami, dziennikarzami, pisarzami, artystami, którzy pomagają im określić ramy nowoczesnego paryskiego szyku, rozważają, czym obecnie jest elegancja, i czy w ogóle możemy jeszcze o niej mówić, narzekają na kondycję współczesnej mody i trendy zmieniające się jak w kalejdoskopie.

Oczywiście, ile osób tyle opinii, jednak udaje się autorkom wyodrębnić takie bazowe, fundamentalne cechy paryskiego szyku jak: umiar, brak ostentacji, bazowe, klasyczne ubrania w stonowanej kolorystyce - odpowiednio później „doprawione”, dopasowanie stroju do okoliczności, stawianie na najwyższą możliwą jakość, świeży, naturalny, nieprzedobrzony wygląd oraz dystans do siebie.

Francuzka, w odróżnieniu od Włoszki, czy Amerykanki (zwłaszcza z LA) pozwoli sobie na wyjście z domu z płaskich butach,  bez biżuterii, z niepomalowanymi paznokciami, fryzurą w nieładzie.. Pokazując w ten sposób (mniej lub bardziej zamierzenie), że są w życiu ważniejsze sprawy, niż przesadne dbanie o swój wizerunek. Jednocześnie, kiedy przyjrzymy się bliżej, to zauważymy, że paznokcie mimo wszystko są starannie wypielęgnowane, włosy zdrowe i błyszczące, cera nieskazitelna, a ciuchy, mimo że wyglądają na przypadkowo dobrane, są najwyższej jakości i w jakiś przedziwny sposób tworzą harmonijną całość..:)
Jak twierdzą rozmówcy naszych autorek, taka dbałość o szczegóły, o piękno i dobrą jakość życia jest dla Francuzów czymś naturalnym i wynika z ich spuścizny kulturalnej, historycznej, cywilizacyjnej.. Podobnie zresztą jak i dla Włochów. Cóż, oni to mają od urodzenia, inni muszą się po prostu tego od nich nauczyć:)

Czyli tak, pewne ogólne wskazówki i przesłanki mamy, ale poza tym podstawową zasadą paryskiego szyku jest…no właśnie, brak zasad i bardzo indywidualne podejście do mody (zresztą to już wiemy z podręcznika Ines de la Fressange).
Nie ma żadnych must have’ów, które rzekomo, jakoby, powinnaś mieć w szafie. To, że każda szykowna kobieta musi mieć w swojej szafie małą czarną, baleriny, jedwabną apaszkę, t-shirt w paski i trench, to mit! Chcesz, lubisz, pasuje to do Twojego stylu, to jak najbardziej - miej i noś jak najczęściej, ale w płaszczu w lamparcie cętki i kaszmirowych skarpetkach założonych do czółenek też możesz wyglądać szykownie i elegancko.

Zdjęcia pochodzą z podręcznika "Francuski szyk!".

Nic nie musisz, i wszystko możeszJ Wszystko zależy od fasonu, jakości ubrań, od sposobu połączenia ich z innymi elementami garderoby, okoliczności. Nawet brokat i cekiny noszone w ciągu dnia mogą być szykowne i stonowane, jeśli zostaną odpowiednio wpasowane w całość stylizacji.

Oczywiście, bardzo łatwo jest się w tym wszystkim zagubić, ale tu z pomocą przychodzą autorki podręcznika i prowadzą nas za rękę przez te liczne zawirowania i pułapki. Przy okazji obalają mnóstwo kolejnych mitów, że w pewnym wieku czegoś już nie wypada, że szpilki zawsze są sexy, a baleriny dziewczęce.. Wystarczy przecież, że są zbyt mało wycięte przy palcach, a będziemy w nich wyglądać przyciężko, niczym własna ciotka (nie obrażając ciotek oczywiście).  Wszystkie te porady oparte są na przykładach i zilustrowane zdjęciami.

W książce znajdziecie też mnóstwo przydatnych trików, jak prosto i bez większych kosztów ożywić i urozmaicić dotychczasową, nieco już opatrzoną, garderobę.Wystarczy dokupić kilka niebanalnych dodatków, pożyczyć coś wyjątkowego z szafy babci, męża czy chłopaka, czy udać się  na łowy do lumpeksu (oj tak!:)).  Zagorzałym wielbicielkom klasyki pokażą jak na nowo zaaranżować nieśmiertelną mała czarną, żeby wyglądać w niej lekko i młodo, a nie jak „nieutulona w żalu wdowa”J

Fragment książki "Francuski szyk!"

Na koniec jeszcze taki ładny fragment rozmowy z paryskim artystą goszczącym na łamach książki, który na pytanie „Czy istnieją jeszcze eleganckie dziewczyny?” odpowiada:
„Ależ tak! Elegancka dziewczyna to taka, która jest rozsądna, potrafi dobrać strój do sytuacji, ubiera się z poczuciem humoru. I nigdy nie wygląda na wystrojoną. A przede wszystkim umie wydobyć swoją osobowość nie starając się do nikogo upodobnić”.

Myślę, że możemy przyjąć tę odpowiedź jako najwłaściwsze podsumowanie paryskiego szyku, który jest przecież synonimem elegancji i być może pozostaje jej ostatnim bastionem w dzisiejszym zwariowanym świecie. Warto więc chyba poświęcić mu trochę uwagi. Ja czynię to ochoczo i z przyjemnością. W szczególności za pośrednictwem tego właśnie podręcznika. 

Jeszcze jedno przepiękne zdjęcie pochodzące z podręcznika "Francuski szyk". Poezja:)


A teraz coś o urodzie:

„Sposoby Francuzek na urodę, szczupłą sylwetkę i zdrowie”,
A. Ghesquiere, M. de Focault.



Bardzo byłam ciekawa tej pozycji, bo książka ma w podtytule „Sztuczki, chwyty, babskie triki”, a to jest to, co lubię najbardziej:) No i oczywiście byłam bardzo ciekawa, jakież to jeszcze nieznane mi sposoby i sekrety mają Francuzki w kwestii pielęgnacji swojej urody.
Jak wiadomo, zdrowy, wypielęgnowany i przede wszystkim naturalny wygląd to podstawowy element paryskiego szyku.
Konsultantką podręcznika jest dr Dominique Eraud, specjalistka akupunktury, fitoterapii i żywienia, a założeniem podręcznika jest propagowanie naturalnych, ekologicznych sposobów na pielęgnację urody i dobre samopoczucie. Podręcznik ma formę krótszych lub dłuższych przepisów, „recept” na konkretne problemy, a dodatkowo jest wzbogacony o dobre rady pochodzące od francuskich przyjaciółek autorek. 
Zapowiadał się więc bardzo ciekawie..

Trzeba przyznać, że podręcznik podchodzi kompleksowo do tematu dbania o siebie – począwszy rozwiązywania od problemów ze snem, poprzez zdrowe odżywianie, aktywność fizyczną, odpowiednią pielęgnację różnych rodzajów cery, włosów, walkę ze starzeniem, itp. Ale z jednej strony radzi bardzo ogólnikowo, np. „kładź się spać o tej samej porze”, „nie jedz przed snem ciężkostrawnych posiłków”, „używaj kremów bio”, „nie używaj kosmetyków z alkoholem”.. Hmmm, to wszystko już przecież wiemy - z czasopism, serwisów internetowch, blogów..

Fragment książki

Z drugiej strony, autorki dają też mnóstwo szczegółowych porad, z tym że na wszelkie problemy, schorzenia czy kłopoty polecają przygotowanie mikstur na bazie olejków eterycznych i innych naturalnych bio dodatków. Oczywiście jest to chwalebne i bardzo pożądane, żeby pielęgnacja była jak najbardziej naturalna, ale niestety, mikstury te są dość skomplikowane, a każdy problem, czy zagadnienie wymaga zakupu kilku olejków eterycznych i kolejnych, dość egzotycznych składników.

Np. do przygotowania olejku antycellulitowego, potrzebować będziemy olejku tamanu, rozmarynowego, cedrowego, cyprysowego, jałowcowego i cytrynowego… Uff, sporo tego.. A na pozbycie się plam barwnikowych polecana jest  mikstura składającą się olejku liliowego (ew. można go zastąpić wiesiołkowym, różanym, awokado, ogórecznikowym), do tego dodajemy łyżeczkę olejku z kiełków zbożowych, plus 10 kropli olejku petigrain… 
Jest też przepis na peeling własnej produkcji, w skład którego wchodzą sproszkowane płatki róż, które najlepiej zbierać i suszyć samemu, oczywiście róże powinny pochodzić z ekologicznej plantacji, nie skażonej żadnymi środkami chemicznymi..

No tak, receptury te są na pewno zdrowe, naturalne i skuteczne, ale nie wiedziałabym nawet gdzie szukać tych wszystkich składników. Aby móc stosować się do tych dobrych niewątpliwie rad, należałoby mieć w domu, pod ręką, cały arsenał różnorakich olejków eterycznych, suszonych ziół i innych bio-składników i w zasadzie nie zajmować się niczym innym, tylko kręceniem kolejnych bio-mikstur..

Na pewno nie mogłabym na co dzień bazować na takiej pielęgnacji, ale myślę, że jednak warto taki poradnik mieć w domu na półce - tak żeby w razie pojawienia się konkretnego problemu, móc po niego sięgnąć, spróbować zdobyć potrzebne składniki i zrobić samemu jakiś kosmetyk.

Ogólnie rzecz biorąc, poradnik ten zachęcił mnie do wypróbowania żelu aloesowego, który podobno świetnie nawilża i łagodzi i może być bazą do różnorakich maseczek, glinki ghassoul, mydła z Aleppo, zainwestowania w dobrej jakości olej arganowy (chociaż miałam taki zamiar i bez czytania tego poradnika) czy do zrobienia peelingu migdałowego (chociaż może nie – migdały to cenne składniki odżywcze, więc jednak wolę  je dodać do mojej najzdrowszej na świecie owsianki:))

To tyle na dzisiaj, dwie pierwsze z omówionych pozycji polecam jak najbardziej, trzecia mnie nie zachwyciła i niespecjalnie mi się przyda, ale może się podobać bardziej zaawansowanym "maniaczkom" kosmetycznym, aspirującym do "kręcenia" swoich własnych kosmetyków opartych na olejkach eterycznych. 

Zapraszam na kolejne części przewodnika!:) 

Jestem też ciekawa Waszych opinii nt. tych lub innych poradników francuskiego szyku - podzielcie się w komentarzach wrażeniami:)


4 komentarze:

  1. Według mnie zrobiło się trochę za dużo poradników tego typu. Wszyscy prześcigają się w pisaniu tego, co można zobaczyć na wielu blogach. Ba, niektórzy najzwyczajniej przepisują swojego bloga do książki chcąc jeszcze więcej na tym zarobić. A czytają to osoby, które obserwują również blogi, więc już jakiś tam gust i wiedzę mają.
    tasty-mind.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, sporo tego jest, a też nie mam wszystkich co do joty, teraz ostatnio znów coś wychodzi i nie wiem czy się jeszcze skuszę, ale na książkę Garance Dore to na pewno.
      Jest silny trend na paryski styl, więc kto może, ten pisze i to się jeszcze nakręca, za jakiś czas pewnie spowszednieje i albo już wszystkie będziemy po parysku, albo będzie to obciachem:) Tego bym oczywiście nie chciała.. Albo jeszcze opcja, że wszędzie będzie po parysku, z wyjątkiem Paryża:)

      Usuń
  2. Podoba mi się Twój wpis, dobrze się go czyta :) Mam na swoim kindle dwie książki Jeniffer Scott, ale nad książką ,,Francuski szyk" właśnie się zastanawiałam...i widzę, że nie ma sensu kupować ebooka, bo chyba najwięcej uroku jest w samym wydaniu papierowym. Za to pozycją o której nie słyszałam są sposoby Francuzek na urodę, za co dziękuję, bo myślę, że zainteresuję się nią bliżej :)Pozdrawiam i czekam na drugą część :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, dzięki:) Myślę,że wydanie papierowe "Francuskiego szyku" sprawi więcej frajdy:) Zapraszam oczywiście na kolejne części przewodnika - już niedługo:)

      Usuń